Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Polska na mundialu w Niemczech - jak w 1974?

środa, 2 marca 2005

Polski Związek Piłki Nożnej szuka już w Niemczech kwatery na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Choć do zakończenia eliminacji sporo czasu, prezes Michał Listkiewicz wizytował kilka ośrodków w okolicach Hamburga i Berlina. - Jeśli będziemy czekać, te najlepsze będą zajęte - tłumaczy i nie wyklucza powrotu do Murrhardt, które było bazą ekipy Kazimierza Górskiego podczas mundialu w 1974 roku.

- Dostajemy z Niemiec wiele ofert zakwaterowania drogą pocztową, ze zdjęciami, CD-ROM-ami. Ale że wizytowaliśmy niedawno z wiceprezesem Henrykiem Apostelem niemieckie stadiony w ramach starań o organizację ME w 2012 roku, przy okazji zainteresowaliśmy się, gdzie mogłaby rezydować nasza kadra podczas mistrzostw świata - opowiada Listkiewicz. - Obejrzeliśmy dwa ośrodki pod Berlinem, trzy koło Hamburga i na razie czekamy, do rewanżowego meczu z Azerbejdżanem. Jeśli w trzech najbliższych spotkaniach [pod koniec marca z Azerbejdżanem i Irlandią Płn. w Warszawie oraz Azerbejdżanem na wyjeździe 4 czerwca - red.] zdobędziemy co najmniej siedem punktów, trzeba będzie dokonać wstępnej rezerwacji - podkreśla prezes PZPN i tłumaczy: - Szukać trzeba już, żeby nie było za późno. Jeśli będziemy czekać, najlepsze ośrodki będą zajęte. Jesteśmy w gorszej sytuacji niż np. federacja angielska. Nie mamy takich pieniędzy jak oni, by zarezerwować ośrodek X już dziś, ryzykując w razie rezygnacji utratę zaliczki. Zwłaszcza że tacy Anglicy są o wiele bardziej pewni awansu niż my.

Listkiewicz podaje przykład z poprzednich MŚ w Korei i Japonii. - Obowiązuje zasada "kto pierwszy, ten lepszy". Na tamtym mundialu, gdzie wywalczyliśmy awans jako pierwsza drużyna z Europy, Władysław Puchalski dokonał odpowiednio wcześnie znakomitego wyboru - ośrodka pracowniczego Samsunga, którego nam później wszyscy zazdrościli. Nie przełożyło się to niestety na wynik reprezentacji, ale od strony warunków nasi piłkarze mieli jedną z najlepszych baz - twierdzi Listkiewicz.


Nie ma jak w domu

W Niemczech Listkiewicz chciałby dla kadry Pawła Janasa nie ośrodka zaszytego gdzieś w leśnej głuszy, ale małego miasteczka, pełnego życzliwych ludzi, najlepiej polskiego pochodzenia. - Miasteczka, w którym czulibyśmy się jak w domu. Dla którego goszczenie naszej ekipy to byłby honor, wielkie wydarzenie. Takiego miasteczka, jakim dla drużyny Kazimierza Górskiego (dziś obchodzi 84. urodziny) stało się Murrhardt podczas mistrzostw świata w 1974 roku - opowiada Listkiewicz. - Rozmawiałem o tym z trenerem Górskim i wspominał, że dzieci z miasteczka przynosiły piłkarzom rysunki, jakaś kobieta upiekła dla nich ciasto. Tego nam trzeba.

Prezes zaznacza jednak, że Murrhardt nie może liczyć na żadne sentymenty, o ile nie spełnia wymogów baza sportowa i hotelowa. - Sam jestem ciekaw, na ile zmienił się hotel Sonne-Post, trzeba będzie mu się przyjrzeć. Boiska treningowe, stadion, pokoje zabiegowe, wypoczynkowe muszą być na najlepszym poziomie - mówi prezes PZPN.

Murrhardt leży nieopodal Stuttgartu. Co, jeśli reprezentacja Polski trafi do grupy, która swe mecze rozgrywa w odległym o setki kilometrów Berlinie lub Hamburgu? - Podzieliliśmy Niemcy na trzy strefy, w każdej z nich upatrzymy sobie ewentualną bazę i w zależności od tego, gdzie nas skieruje los, wybierzemy odpowiednią - mówi Listkiewicz. - Z drugiej strony przy dzisiejszej logistyce dojazd na mecz to żaden problem, najwyżej godzina lotu. Na pewno odpowiedni komfort na miejscu jest dla nas ważniejszy niż odległość od ośrodka do miasta, w którym rozgrywane będzie spotkanie.

Murrhardt wspomina i zaprasza

Niestety, nie ma już legendarnego hotelu Sonne-Post, w którym w 1974 roku mieszkała kadra obchodzącego dziś 84. urodziny Górskiego. Został zburzony. Ale za to na miejscu obok stanął inny, bardziej nowoczesny hotel o tej samej nazwie. - Mamy 30 pokoi i restaurację z kuchnią włosko-niemiecką, której w 1974 roku nie było - mówi recepcjonistka, Sylvia Wieland, która pamięta kadrę Górskiego, choć była wtedy małą dziewczynką. Z okazji pobytu Polaków na ulicach pojawiły się wówczas lampiony. Przy okazji rozmowy "Gazeta" załatwiła zniżkę dla reprezentacji Polski. - Normalnie dwójka kosztuje 76 euro za dobę, ale jak wykupicie większą liczbę pokoi, to tylko 62 euro. Ale trzeba się spieszyć. W najbliższy weekend nie dostałby pan u nas pokoju, mamy wesele i pełną rezerwację - zaznacza frau Wieland.

- Pomysł z powtórnym przyjazdem polskiej kadry do Murrhardt jest fantastyczny! Chętnie znów gościlibyśmy polskich piłkarzy. Że też sami na to nie wpadliśmy! Zaraz sam spróbuję skontaktować się z Polskim Związkiem Piłki Nożnej - zapala się burmistrz miasteczka dr Gerhard Strobel. - Pobyt drużyny Górskiego do dziś jest wspominany przez mieszkańców z nostalgią. Dla Murrhardt to jedno z ważniejszych wydarzeń w historii. Każda rozmowa o futbolu zaraz zbacza na reprezentację Polski. Jestem pewien, że spełnilibyśmy wasze oczekiwania: dysponujemy hotelem na wysokim poziomie, mamy dwa baseny, profesjonalny stadion piłkarski i wiele boisk do trenowania. No, może jedyny problem byłby z noclegiem dla większej liczby kibiców, gdyby ich przyjechało za kadrą, powiedzmy, 2 tysiące. Natomiast z dojazdem do Murrhardt nie ma problemu. Do lotniska w Stuttgarcie jest tylko pół godziny, a miasto leży na linii kolejowej Stuttgart - Norymberga - opowiada burmistrz.

Przyjemne z pożytecznym

Cały czerwiec prezes Listkiewicz spędzi w Niemczech, jest bowiem członkiem Komitetu Organizacyjnego Pucharu Konfederacji (grają mistrzowie Kontynentów oraz gospodarze mundialu). - Mam zamiar zaprosić trenera Janasa oraz kierownika kadry Krzysztofa Rolę-Wawrzeckiego i połączymy sobie przyjemne z pożytecznym. Objedziemy wszystkie interesujące nas ośrodki, a przy okazji obejrzymy ważne szkoleniowo dla trenera mecze takich drużyn jak Brazylia, Argentyna, Niemcy czy Grecja - mówi szef PZPN.



Dla Gazety

Kazimierz Górski

trener reprezentacji w 1974 r., która na MŚ w Niemczech zajęła trzecie miejsce

Jak trafiliśmy do ośrodka Sonne-Post w Murrhardt?

Polecił mi go trener Sepp Herberger, którego spotkaliśmy na losowaniu grup MŚ. Herberger był trenerem Niemców przed wojną i tuż po. To poprzednik Helmuta Schoena, który prowadził Niemców w 1974 r. Już wtedy wiedzieliśmy, że gramy dwa mecze grupowe w Stuttgarcie. Szukaliśmy jednak jakiejś miejscowości poza miastem. Dlaczego? Bo miasto jest pełne pokus, tłumów ludzi, dziennikarzy, a nam potrzebne były cisza i spokój. Herberger polecił nam Murrhardt, bo tam przygotowywał się do MŚ w Szwajcarii w 1954 r., na których zdobył złoty medal.

Murrhardt to malownicza miejscowość położona w Schwarzwaldzie, 30 km od Stuttgartu. Są góry, ale niewysokie, a wszędzie dookoła piękny las. W miasteczku mieszkali wówczas głównie emeryci, którzy uciekali na stare lata od miejskiego zgiełku. To nam pasowało.

Hotel Sonne-Post był nieduży, ale w całości do naszej dyspozycji. Mieliśmy też boisko, basen, a naprzeciwko hotelu była restauracja, w której jadaliśmy posiłki. Właścicielem wszystkiego był Wilhelm Bofinger, który traktował nas bardzo dobrze, był wyśmienitym kucharzem.

Wspaniale traktowali nas też mieszkańcy. Gdy wracaliśmy z meczów, witali nas na ulicy. Kiedyś wieczorem, po wygranej z Włochami, burmistrz kazał zapalić w całym miasteczku lampki - jak na Boże Narodzenie. Innym razem odwiedził nas chór! Śpię sobie, a tu przychodzi właściciel hotelu, że przyjechał chór i specjalnie dla nas będą śpiewać. Schodzę, a tam same staruszki w tym chórze. Więc mówię chłopakom: "Tylko żadnych śmiechów! Poważne miny, żebyście mi wstydu nie narobili". No i jakoś poszło. One ładnie śpiewały, a chłopaki trzymały fason. Pamiętam też, że jak już wygraliśmy kilka spotkań, to kierownictwo naszej reprezentacji wymyśliło, że może trzeba się "zabezpieczyć" i przywozić jedzenie z Polski. Nie zgodziłem się: "Czy wyście powariowali? Tak nas tu wspaniale traktują, a wy jakiś afront chcecie robić". I dobrze, bo naprawdę wszyscy Niemcy bardzo się starali.

Byliśmy bardzo zadowoleni, tak bardzo, że gdy już w drugiej rundzie graliśmy mecze poza Stuttgartem, nie chcieliśmy się przenosić. Zostaliśmy w Murrhardt i dojeżdżaliśmy. Dlatego obecnej reprezentacji bardzo polecam to miasto.

A czy awansujemy?

No... mamy wielką szansę, dobry układ meczów. Nie można tego zmarnować.

gazeta.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.