Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Kazimierz Górski odznaczony

piątek, 3 marca 2006

Najwybitniejszy trener w historii polskiej piłki nożnej Kazimierz Górski otrzymał z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W czwartek Kazimierz Górski skończył 85 lat.

Kazimierz Górski urodził się 2 marca 1921 roku we Lwowie. Tam zaczynał grać w piłkę nożną na pozycji napastnika. Po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się pracą szkoleniową.

W 1971 roku został trenerem reprezentacji. Prowadzony przez niego zespół zdobył złoty (Monachium 1972) i srebrny (Montreal 1976) medal olimpijski oraz zajął trzecie miejsce w mistrzostwach świata w 1974 roku.

Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski to jedno z najwyższych odznaczeń państwowych.

"Orły Górskiego" o swoim trenerze:

Grzegorz Lato:
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że nasz kochany trener dostał wreszcie takie wysokie odznaczenie od prezydenta RP. Na wiadomość o tej milej chwili zdzwoniliśmy się z Adamem Musiałem, Jankiem Domarskim i Jankiem Tomaszewskim. - Szkoda, że nie nastąpiło to pięć lat wcześniej, wówczas była przecież taka propozycja. Kazimierz Górski zasłużył na to wyróżnienie całokształtem swojej osobowości, nie tylko jako trener, ale przede wszystkim jako wspaniały człowiek, który pomógł nam bardzo dużo.

Chciałbym, aby inni brali z niego przykład w podejściu do pracy, do swoich podopiecznych. Wiedział o nas wszystko i to mu pomagało tak ułożyć wzajemne relacje, aby nie dochodziło do spięć. Były - bo przecież trudno sobie wyobrazić, aby w tak licznej grupie ich nie było. Wszystko jednak rozchodziło się po kościach. Najważniejsze jest, że każdy miał swoje pięć minut.

Myśmy je mieli i wykorzystali. Teraz trzymamy kciuki za młodszych kolegów w reprezentacji, którzy przejęli pałeczkę. Niby gramy, ale jednak czegoś w tej grze brakuje. Mam nadzieję, że historia się powtórzy. Dziś też nie jesteśmy faworytami, a sukces jest polskiemu sportowi potrzebny. Zdobycie medalu zawsze poprawia sytuację.

Andrzej Szarmach:
- Pierwsze spotkanie zawsze pozostaje najdłużej w pamięci. Moje pierwsze spotkanie z tym wspaniałym człowiekiem nastąpiło w 1973 roku, kiedy reprezentacja wybierała się do USA, a trener Kazimierz Górski chcąc sprawdzić jak największą liczbę zawodników mających wystąpić w mistrzostwach świata i powołał mnie do kadry.

Było nas dużo. Każdy z nas miał szansę się wykazać. Cieszyłem się z powołania. Konkurencja była duża. O miejsce w drużynie narodowej ubiegało się wielu znakomitych zawodników. Nie przypuszczałem, że będą grał. Wyobrażałem siebie raczej na ławce rezerwowych.

Górski zaufał mi, a ja starałem się jak mogłem, aby tego zaufania nie stracić. On zawsze traktował nas jako swoje dzieci, a my z kolei traktowaliśmy go jak ojca. To była grupa indywidualistów: Jerzy Gorgoń, Kazimierz Deyna i Robert Gadocha - wszystkich jednak traktował równo. Mawiał zawsze: drużyna wygrywa i drużyna przegrywa i to nas mobilizowało. W pamięci mam wiele sympatycznych chwil, zwłaszcza wtedy, kiedy na treningu czy też w czasie odpoczynku podpowiadał nam, co mamy robić. A jak są wyniki to każda chwila staje się sympatyczna.

gazeta.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.